środa, 22 października 2014

Keuf - le making of

Haloooo :)

Zastanawiam się czy tłumaczyć się Wam z mojej nieobecności tutaj... Lepiej nie. Od ostatniego wpisu minęło już troszkę, w tym czasie wydarzyło się to i owo. Na ten wpis miałam kilka pomysłów, ale w ostateczności stwierdziłam, że najlepszym z nich będzie przedstawienie etapów powstawania portretu nad którym pracowałam ostatnio.

Wybór padł na Francka z Pleymo - bo tak, bo chciałam zrównać ilość portretów między Pleymo a Enhancerem, bo jak znalazłam zdjęcie idealne to nie mogłam się oprzeć. Bez różnicy, tak czy siak od dawna robiłam do niego podejście. A padło na te zdjęcie:




Na początku musicie mi wybaczyć jakość zdjęć, fociłam różnym sprzętem przy różnym oświetleniu, więc... BYWA. A od czego zaczęłam? Od kartki a4, ołówków no i mojego laptopa. Tak, laptopa. Po X latach rysowania portretów ze zdjęć wpadłam na pomysł, jak sobie ulatwić sprawę, mianowicie... przyłożyłam kartkę do ekranu i sporządziłam wstępny szkic ołówkiem co by nie spieprzyć proporcji no i by zmieścić wszystko na kartce (jako kompletny samouk mam problemy z planowaniem przestrzennym i odpowiednim przenoszeniem proporcji na kartkę). Zatem, po pierwszych 5 minutach wyglądało to tak:


Wstępny szkic objął ogólny zarys sylwetki i wszystkich ważniejszych elementów - nawet takich jak tatuaż czy zagięcia na koszuli. Ołówek B6 załatwił sprawę, na tyle miękki, że zawsze można coś wymazać :) Nim właśnie pracowałam przez większość czasu, potem do konkretnych szczegółów takich jak włosy, zarost czy sygnet na palcu użyłam kolejno ołówka 2H, F i 4B. Nic więcej.



Jeżeli chodzi o cienie - zdecydowanie nie polecam rozcierania ołówka palcem! Więcej zostanie go na skórze niż faktycznie cokolwiek nim się rozetrze. Poza tym, będzie wykonane to niedokładnie plus istnieje ryzyko zabrudzenia sobie kartki w miejscach do tego nieprzeznaczonych. Najlepiej do rozcierania używać husteczki czy kawałka papieru toaletowego (nie ubrudzimy się a i ładnie się rozetrze) lub papierowego rozcieracza tzw. wiszera (posiadam dwa). Można zrobić sobie taki rozcieracz samemu zwijając w cienką, zaostrzoną rurkę kawałek kartki. Cudowna rzecz jeżeli chcemy rozetrzeć coś dokładnie. 

Na ostatnim zdjęciu widać już odwzorowany tatuaż. Nigdy nie zrobię tego z dokładnością co do milimetra. ALE SIĘ STARAM! No i co ważne, nigdy podczas rysowania tatuaży nie robię ostrych i dokładnych kresek - zawsze lepiej wygląda lekko rozmazany i nieostry - bardziej naturalnie. 

Najgorszą w moim mniemaniu częścią rysowania każdego portretu są WŁOSY. Zawsze spędzę nad nimi najwięcej czasu, a to dlatego, że staram się o zbliżenie ich jak najbardziej do tych ze zdjęcia i wychodzi to zawsze z lepszym czy gorszym skutkiem. Tak czy siak, nigdy nie są odwzorowane perfekcyjnie. Natomiast zawsze staram się oddać ich naturę (suche/lśniące/tłuste etc.). Tym razem było podobnie.


Zabrakło tylko etapu powstawania wzoru na koszuli. Robiłam go 'jednym rzutem' z tłem, dlatego zdjęć brak. Ale jedyne co chcę wspomnieć na ten temat - odwzorowana została mniej więcej, nie wyobrażam sobie odrysowywania każdej kratki osobno. A tło? Poszło baaardzo szybko, najpierw zamalowałam wszystko węglem i mogłoby w zasadzie już takie zostać, ale nie zgrywało mi się z wcześniejszymi pociągnięciami ołowka widocznymi na zdjęciach powyżej, więc chwyciłam za najbardziej miękki ołówek jaki mam i po 
węglu zamalowałam tło jeszcze ołówkiem właśnie. Dało to mocniejszy efekt. I oto rezultat (zeskanowana i lekko podrasowana praca:


Dziś to wszystko! Do następnego wpisu już zbieram materiał, więc można go będzie oczekiwać szybciej niż się spodziewacie.


P.S. A, no i jestem na snapchacie : madelajnazuo. Nie krępujcie się, dodawajcie :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz